Gdy wstałam z łóżka rozglądnęłam się po pokoju w panice. Dopiero później ogarnęłam, że uciekłam z domu. Wstałam z łóżka i w mojej "piżamie" ( koszulce i majtkach) zeszłam na dół.
Zamarłam, gdy w kuchni dziadków zastałam swoją kuzynkę. Ale nie samą. Towarzystwa dotrzymywał jej jakiś mulat. Był cały w tatuażach i piercingu. Para jak, gdyby nigdy nic pochłaniała swoje twarze. Chrząknęłam na tyle głośno, aby dać im znać, że nie są sami. Odsunęli się od siebie, a moja kuzynka nas przedstawiła.
-Zayn to jest moja kuzynka Jade, Jade to jest Zayn-powiedziała a chłopak kiwnął głową.
-Więc...Jesteście razem?-spytałam a oni zaczęli się śmiać jakbym opowiedziała najśmieszniejszy kawał na świecie.
-Nie,nie jesteśmy razem-powiedziała blondynka.
-Ale....-chciałam już coś powiedzieć, ale mulat wtrącił mi się w pół zdania.
-Fajna piżama-powiedział, a ja się zaczerwieniłam przypominając sobie o tym, że stoję przed nim w samych majtkach i koszulce.
-Yyyy...To ten....Ja.....Pójdę się ubrać-powiedziałam zawstydzona i wyszłam z kuchni kierując się do mojej tymczasowej sypialni.
Wzięłam ubrania z walizki. Dziś jako, że było ciepło ubrałam jeansowe szorty, biało-szarą bluzkę z długim rękawem, szare długie converse i szarego full capa.
Z całym zestawem poszłam do łazienki, gzie się przygotowałam i zrobiłam lekki makijaż składający się z podkładu, korektora, tuszu do rzęs i arbuzowego błyszczyka. Próbowałam jakoś zakryć podbite oko i efekt nie był wcale taki zły. Gotowa wyszłam z łazienki. Z powrotem poszłam do kuchni, aby zjeść jakieś normalne śniadanie. W pomieszczeniu zastałam tylko Perrie.
-Gdzie Zen?-spytałam dziewczyny.
-Zayn-poprawiła mnie dziewczyna.
-Jak zwał tak zwał, gdzie jest?-powiedziałam żartobliwie.
-Musiał już wyjść, a tak przy okazji jak pójdziemy do skateparku to tą śliwę pod okiem masz przez upadek po schodach-powiedziała wskazując na moje oko przykryte dużą ilością korektora.
-Jak to pójdziemy do skateparku?-spytałam nie wiedząc o co chodzi.
-No jemy śniadanie i idziemy do skateparku z moimi przyjaciółmi-powiedziała.
-Nie mam deski-powiedziałam próbując się jakoś wymigać, bo jakoś niekoniecznie chciało mi się wychodzić z domu.
-To nie problem i tak nie będziemy jeździć
-Ymm...Ok?-poddałam się. Po zjedzeniu przygotowanych przez blondynkę omletów wyszłyśmy z domu.